Geoblog.pl    derylb    Podróże    Toskania (Tuscany), San Gimignano    Austria, Modriach - przerwa w podróży
Zwiń mapę
2009
12
cze

Austria, Modriach - przerwa w podróży

 
Austria
Austria, Modriach
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 739 km
 
Słowację minęliśmy z prędkością wodospadu (acz limitowaną ;). Kiedy znaleźliśmy się na terenie Czech, od razu zauważyliśmy pewną zmianę. Nie tylko w czystości i pewnej, nazwijmy to, organizacji życia, ale chyba przede wszystkim w świetnie utrzymanej, bogatej i pięknej architekturze mijanych miasteczek. Ulice dobrze utrzymane, ludzie i okolica - bardziej kolorowe. Może to moje postrzeganie, obarczone dawnymi reminiscencjami, a może faktycznie tak jest. Faktem jest, że co kolejne miasteczko, to coraz więcej okrzyków zachwytu naszej paczki: "patrz, patrz - jaka kamienica...!". Franciszek Józef, późny. Albo Karol, bardzo wczesny. Wszystko to jednak mijaliśmy szybko, spiesząc się do naszego docelowego miejsca nocnego popasu, przed dalszą częscią podróży. Kiedy wjechaliśmy na autostradę, naszym oczom ukazały się zwyczajowe zameczki, położone na okalających górach. Im bliżej granicy z Austrią, tym góry były niższe, a pogoda podlejsza. W końcu zaczął padać deszcz. Krótki postój na obiad - zjedliśmy tradycyjne knedliczki z gulaszem. Nie tak jednak dobre, jak w Pradze. No, ale to w końcu bar przy autostradzie. Nic nas jednak już nie kłopotało, ani nie zajmowało. Byle dalej, byle szybciej, ku miejscu naszego noclegu. Krótki telefon do włascicielki pensjonatu - pani Hermine Neumann - upewnił nas, że się nas spodziewają i czekają. Jazda autostradami w Austrii należy do przyjemnych. Stan dróg doskonały, niewiele remontów, infrastruktura świetnie zorganizowana. Kilka postojów na przyautostradowych parkingach, apfel strudel, wiener caffe, albo mała espresso - i dalej, do przodu. O dziwo, nawet pogoda w pewnym momencie była słoneczna, co, z mojego doświadczenia, nie zdarza się tam często. Około godziny 20.00 minęlismy Graz i zostało nam już naprawdę "rzut kamieniem" do Modriach. Ostatni jeszcze krótki postój na fajkę, rzut okiem na okalające, przepiękne góry. W dole, widoczne z parkingu hale, z których dochodził charakterystyczny głos dzwonków, przyczepionych do szyj krów. To pewnie te, co robią czekoladę Milka. Wreszcie naszym oczom ukazała się tablica, z oznaczeniem zjazdu do Modriach. Uff..już byłem zmęczony jazdą, a reszta współtowarzyszy stawała się niecierpliwa i lekko upierdliwa. Nareszcie odpoczniemy i napiejemy się piwa. Modriach - maleńka miejscowość, położona wśród gór Tyrolu, z lokalnych akwenem i betonową tamą. Pod pensjonat zajechaliśmy bez kłopotu. Wielki, na pozór stary drewniany dom, wydał się nam opuszczony i nieco mroczny. Zatrzymaliśmy samochód. Weszliśmy do środka. Nikogo nie było, drzwi wszędzie pootwierane. Zza jednych dochodziły jednak ludzkie głosy. Zapukałem, wszedłem do środka. Moim oczom ukazała się wielka kuchnia, w środku kilka osób. Zapytałem po angielsku o Panią Neumann. Od razu na twarzy jednej z rozmówczyń ukazał się przyjazny uśmiech. To była Pani Hermine Neumann, właścicielka pensjonatu. Bardzo dobrą angielszczyzną przywitała mnie i popędziła przede mną na parking, po nasze bagaże. CDN
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 2.5% świata (5 państw)
Zasoby: 17 wpisów17 0 komentarzy0 0 zdjęć0 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
12.06.2009 - 25.06.2009